wtorek, 13 września 2011

Czarny bez


Przypomnialam sobie dzisiaj, jak bardzo lubie Wrzesien i jak bardzo go zawsze lubilam. Jako dzieciak juz pod koniec wakacji z podekscytowaniem czekalam na rozpoczecie szkoly. Obkladalam w papierowe okladki nowe, intrygujace podreczniki, ostrzylam olowki i ukladalam dlugopisy w piorniku marzac, ze kiedys zamieszka w nim Plastus. Nie bylam nigdy, jak to brzydko mowilo sie, "kujonem", ale lubilam szkole i nie ukrywalam tego. Bylo w niej zawsze tak interesujaco, zwlaszcza kiedy podroslam i nagle zaczelam zauwazac nieporadnych wyrostkow z ledwo sypiacym sie wasem wokol mnie.
Teraz, jako dorosla juz babka lubie Wrzesien, bo dni nie sa juz tak gorace, a slonce wysyla promienie nadajace swiatu bardzo miekkich ciepych kolorow, jakby wylala sie z nieba rzeka zlotego miodu. W powietrzu zas unosi sie slodki zapach dojrzalych owocow i opadlych lisci topoli.
Lubie Wrzesien, bo jest czasem dostatku i gromadzenia ciezko wypracowanych plonow. Jest to czas, gdy natura obdarowuje nas chojnie, jaby nagle upila sie i nie wiedziala, co robi, Glupia. Przynosi w swych rekach czerwone jablka, pomaranczowe gruszki, czarne jezyny, purpurowe owoce glogu i dzikiej rozy, granatowe owoce dzikiego bzu, a w koncu brazowe podgrzybki i borowiki - te najwspanialsze dary lasu.
Czego wiecej mozna sobie zamarzyc...
Uswiadomil mi to wszystko dzisiejszy spacer, z ktorego wrocilam z pekata torba, pelna tego bogactwa wrzesniowego: owocow czarnego bzu, powoli konczacych sie jezyn i dzikich jablek, slodkich jak miod.

Czarny bez pojawil sie dla mnie w tym roku. Jakos nigdy wczesniej nie mialam z nim do czynienia nic. Nie bylo w domu tradycji przygototwywania przetworow z tegoz, wiec dopiero moje tegoroczne wzmozone eksplorowanie darmowych darow Natury, uswiadomilo mi, ze pelno jest krzewow czarnego bzu dookola i trzeba by cos z nimi zrobic. Juz wczesniej w tym roku pisalam o doskonalym Szampanie z kwiatow dzikiego bzu, ktorego jeszcze jedna butelka stoi w kaciku w kuchni, czekajac na specjalna okazje:



Dzisiejszego popoludnia wrocilam do domu z ogromna iloscia bardzo dojrzalych, czarnych owocow czarnego bzu i zupelnie nie wiedzialam, co z nimi poczac. Zasiegnelam wiec wirtualnej porady u kolezanek - blogerek: Bei i Komarki, ktore wyjasniaja wszystko na temat, jak sie z owocami obchodzic, wiec nie bede juz powtarzac tych faktow. Krociutko tylko podkresle:
nie nalezy spozywac owocow dzikiego bzu na surowo,
najlepiej je przegotowac i nastepnie przetrzec,
mozna spozywac pestki, jesli nie przeszkadzaja.

A oto co nawarzylam:


SOK Z OWOCOW BZU CZARNEGO:

Skladniki:
500g owocow czarnego bzu,
cukier do smaku ( u mnie syrop z agawy)

Wykonanie:
Owoce nalezy oberwac z galazek, co nie jest problemem, jesli sa dojrzale. Wystarczy je lekko oskubywac, a wiekszosc
z nich latwo opada. Mozna tez uzyc widelca, jak jedna z powyzej wspomnianych bloggerek radzi. Kiedy juz obrane, przeplukujemy i zalewamy do 3/4 wysokosci woda i zagotowujemy. Tu mala dygresja: chcialabym, aby ktos mnie ostrzegl przed dzwiekami, jakie owoce wydaja przy gotowaniu. Bylam sama w cichym domu, kiedy nagle z garnka zaczelo dochodzic zawodzenie, ktore smiertlenie mnie przestraszylo! Dzielnie podeszlam do kuchenki i, posluchawszy, z wyrzutami sumienia stwierdzilam, ze to pekajace owoce, wydaja prawieze ludzki dzwieki przy pekaniu. O zgrozo!
Kiedy juz wszystkie owoce wyziona ducha :), pogotuj je przez jakies 5 mniut i nastepnie nalezy je przecedzic. Szczerze mowiac nie przecieralam i nie zostawialam ociekajacych owocow nad sokiem zbyt dlugo, bo chcialam je uzyc w dzemie,
a mimo to sok jest pyszny i aromatyczny. Dodalam do niego syropu z agawy do smaku i gotowe. Zostal przelany do wyparzonych butelek po "kubusiu" i voila!


Sok ma kolor ciemno - krwisty, co mnie - milosniczce wampiryzmu baaaardzo sie podoba...

Kolejne dzielo dzisiejszego popoludnia to tylko polecany, jako swietnie polacznie, a przez ze mnie szczesliwie wykonany - akurat mialam na podoredziu jezyny zebrane tego samego popoludnia:


DZEM Z JEZYN I OWOCOW CZARNEGO BZU:

Skladniki:
250g pulpy z przegotowanych owocow czarnego bzu,
400g jezyn,
3 duze lyzki ksylitolu

Wykonanie:
Takie samo, jak kazdy dzem. Zagotowac owoce i cukier razem, a nastepnie przelozyc do wyparzonych sloikow.



MARMOLADA Z JABLEK I OWOCOW CZARNEGO BZU Z CZERWONYM WINEM:

Skladniki:
250 g pulpy z przegotowanych owocow czarnego bzu,
4 duze jablka pokrojone w kostke,
3-4 duze lyzki ksylitolu,
pol szklanki czerwonego wina

Wykonanie:
Wszystko razem zagotowac, az jablka zmiekna, a nastepnie zmiksowac na gladka mase i przelozyc do sloikow.


Wszystkie przepisy dodaje do mojej serii:


Znajdziecie w niej wiele innych przepisow na przetwory i potrawy ze skladnikow, ktore mozemy znalezc wszedzie, dookola nas zupelnie za darmo.

A takze dodaje do:

Akcja przetwory 2011

5 komentarzy:

  1. Zazdroszczę takich specjałów;)klimatyczne zdjęcia,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. zdjęcia tym razem tak piękne ,że aż się boje co to będzie następnym razem :D
    a ten dżem z bzu i jeżyn to mi spać nie da , bez chyba dam rade zdobyć , gorzej z jeżynami, a Kasiu , jakbym tak maliny zamian jeżyn, wyszłoby choć w połowie tak dobre jak ten twój, co?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje Monisiu! Teraz uwazamy te wytwory za specjaly, a przeciez nasze babki wciaz to pewnie wcinaly ;)
    Alu! Dziekuje za skomplementowanie zdjec - staram sie rozwijac w fotografii kulinarnej i czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej :)
    Maliny z czarnym bzem - to brzmi intrygujaco i moze nawet byc leszym polaczniem niz z jezynami, ktore troche zdominowaly smak bzu. Maliny sa delikatniejsze, wiec kto wie, moze byc ciekawie...

    OdpowiedzUsuń
  4. na próbe dodam troche aronii,jabłek do zmixowania.

    OdpowiedzUsuń