sobota, 24 listopada 2012

Smaki Italii - Toskania winem i gelato plynaca...(I)

Pazdziernik choc lubie za mgly wiszace pomiedzy galeziami kolorowych jeszcze drzew, za lekko mrozne poranki i zmiane czasu na zimowy, niestety ma wielka wade. Brak naturalnego swiatla w godzinach popoludniowych, kiedy wracam do domu z pracy z nadzieja, ze tym razem uda sie mi pofotografowac przy moim ulubionym swietle wpadajacym przez zachodnie okno mojego salonu. Niestety o godzinie 17.30 to jest juz tylko pobozne zyczenie. W zamian wiec rozprawiam sie z tysiacem zdjec z Wloch. 
Dzisiaj cofam sie troche w czasie i wracam do pieknej Firenze (Florencji - o wiele bardziej przypadla mi do gustu jej wloska nazwa). Firenze znajdujaca sie w tak ostatnio popularnej Toskanii swym pieknem nie zawiodla, a i jedzenie bylo wyjatkowo wspaniale.

Pierwsze nasze florenckie doswiadczenie polegalo na znalezienia autobusu, ktory zabierze nas z powrotem do miasta z oddalonego o kilka kilometrow kempingu i znalezienie jednej ze slynnych Gelateri. Florencja slynie z licznych lodziarni, gdzie lody sa wytwarzane wrecz na zapleczu zgodnie z prywatna i chroniona receptura, Wiele z tych miejsc produkuje lody o fantazyjnych smakach, jak sezam, ale zawsze tez mozna zalezc klasyki jak moja ukochana Niocolla - o smaku orzechow laskowych. W tej Gelaterii obzeralismy sie lodami kokosowymi i czeresniowymi. Mniam.

Nastepnego dnia wieczorem wybralismy sie do Tratorii - malej rodzinnej restauracja, ktora wydawala nam sie zupelnie pusta dopoki nie zostalismy zaprowadzenie na tyly do czesci gdzie al fresco, obiad spozywalo kilkadziesiat wloskich par, rodzin i grup. Wpaniala atmosfera, przemila kelnerka mowiaca imponujaca angielszczyzna z silnym amerykanskim akcentem i przepyszne jedzenie. Na deser zjadlam moje ulubione lodu Tartuffo - niestety kupne, ale i tak najlepsze, jakie jadlam.



A na tym placu zjedlismy spokojny, niespieszny lunch, ktory po wspieciu sie na 464 schody wiezy Duomo, byl jak najbardziej wskazany...

...z winem

...i najlepsza pizza: Diavolo - proste polaczenie sera, pomidorow, cebuli i czosnku. Lepszej chyba nawet w Rzymie nie znalezlismy.
The Oil Shop to wpaniala mala dziura w scianie z pysznymi kanapkami w stylu Subway, zawierajacymi najlepsze wloskie skladniki. Zamiast masla wlasciciele polewaja je oliwa wlasnej produkcji.

A oto klasyczna Sub Polpette z miesnymi kulkami.


Wlasciciele mowia swietnym angielskim i widac dume w tym co robia. Fantastyczne male miejsce na szybki lunch. Oprocz poniedzialkow, bo wtedy zamkniete.
Suppli - kula z ryzu z sosem pomidorowym napelniona mozarella. Ja swoja oddalam Carlowi - za bardzo przypominala mi znienawidzona pomidorowke z ryzem.


Kawa, jak zawsze wspaniala, wypita w pobliskiej kawiarni, prawdziwie po wlosku, bo na stojaco, dzieki czemu byla jakies 2 euro tansza.

Bedzie wiecej.... :)

2 komentarze:

  1. Toskania jest pyszna!!!
    Kasiu dziękuję za życzenia świąteczne i przesyłam tobie i twoim bliskim *

    OdpowiedzUsuń
  2. To musi byc kolejny przystanek w moich wędrówkach...Koniecznie!!! Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń